23 marca 2015

półmaraton tuż, tuż...





No muszę napisać, że dziś czuje się wyjątkowo dobrze mimo tych wczorajszych 19 km w nogach (17 km bieg plus 2 ostatnie km marsz). Co prawda biegam bardzo rekreacyjnie i staram się czerpać z tego przyjemność, a nie walczyć z czasem. No i powiem szczerz, że takie bieganie podoba mi się najbardziej. Jednak jak już człowiek zacznie biegać, to mimo wszystko gdzieś tam włącza się ten element rywalizacji i pokonywania km w coraz to szybszym tempie. 
Dla urozmaicenia postanowiłam pobiec brzegiem Warty. Orientacyjnie wychodziło mi ok 17 km. Gdybym nie zapomniała, że od mostu przy Katedrze trzeba trzymać się prawego brzegu, to byłoby ok, a tak będąc już przy moście Rocha miałam dwa wyjścia przepłynąć wpław rzekę (tam akurat jest jej rozwidlenie, o którym zupełnie zapomniałam), albo grzecznie wrócić do punktu wyjścia. No, póki co o żadnym duathlonie, czy triathlonie jeszcze nie myślę, więc nawrotka i znowu przed oczami miałam Katedrę i do pokonania brzeg Warty, a nie ukrywam, że był to mój 9-10 km biegu. Tym sposobem po zrobieniu zaplanowanych 17 km, dwa ostatnie pokonałam marszem. Może to w sumie dobrze, bo dzisiaj moje nogi normalnie ze mną współpracują... 
Pogoda do biegania była wymarzona. Piękne słońce i do tego kilku stopniowy mrozik. Mimo tego na odcinku od Katedry do mostu na Hetmańskiej minęłam tylko troje biegaczy. 
Zdobywając po drodze kolejne mosty myślałam oczywiście o zbliżającym się półmaratonie. Ciągle zadając sobie pytanie czy w ogóle dam radę... 
Trochę żałuję, że odpuściłam sobie bieganie, bo praktycznie od lipca do grudnia zeszłego roku miałam przerwę. W styczniu może ze dwa, trzy razy pobiegałam, w lutym podobnie, a tu za chwilę półmaraton. Wiem już na pewno, że nie pobiegnie mi się tak lekko jak w zeszłym roku, kiedy to po przebiegnięciu ulicy Królowej Jadwigi czułam się jakbym dostała skrzydeł... Jednak nieprzepracowanej biegowo zimy, nie da się nadrobić w miesiąc. Nie będzie lepszego czasu niż w zeszłym roku, ale 12 kwietnia stanę na starcie choćbym miała być na mecie ostatnia. Przecież nie chodzi tylko o czas...a o pokonywanie własnych słabości... 
Zatem w tym roku cel na 12.04.15 to nie poddać się i stanąć dzielnie na starcie, a to już nie lada wyzwanie dla kogoś, kto nie lubi być ostatni... No ale cóż "trening czyni mistrza", a jaki trening taki wynik... :) 
Życzcie mi, abym dotrwała w tym postanowieniu...

0 komentarze :

Prześlij komentarz

print